iCloud od Apple’a to krok wstecz

Muszę przyznać, że jestem zniesmaczony wprowadzonym rozwiązaniem Apple’a. Rozumiem dlaczego usługa jest darmowa – żeby nikt nie marudził. Jak to mówią – darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda. Najgorsze w tym jest to, że płatna usługa mobile.me, która jest odpowiednikiem iCloud, które funkcjonuje dobrze wiele lat będzie zamykana.

Przechodząc do konkretów w nowym iCloud nie ma synchronizacji ustawień kont pocztowych, ustawień komputera i innych specyficznych dla MacOs’a rzeczy jak Dashboard, dock czy pęki kluczy. No cóż – rozumiem, to usługa niszowa i niewiele osób z tego korzysta. Może jestem jakimś dinozaurem. Na to się nie obrażam.

Niestety nie mogę przeboleć nowego rozwiązania dotyczącego synchronizacji plików. To jakaś masakra – świetnie się sprawdza do tymczasowej pracy na dokumentach. Czyli to co się powszechnie reklamuje – piszę coś na komputerze, potem kończę na iPadzie, by znów kończyć na komputerze. Niestety sama synchronizacja dobrze działa tylko pomiędzy urządzeniami iOS. Na MacOS już zapomnieli o jakiejkolwiek funkcjonalności. Otwieranie www.icloud.com i ściąganie na dysk pliku, żeby po edycji znów go tam wysłać, to jakieś nieporozumienie. Jest jeszcze taka możliwość, że nie umiem tego obsługiwać – czasem rozwiązania apple’a są takie oczywiste, że nie idzie na nie wpaść. To tak jak się szuka pilota do tv po całym domu, podczas gdy on leży na stole. Może uaktualnienia programów Pages czy Numbers niebawem się pojawią. Czekam cierpliwie…

No i absolutnie nie ma w tym obsługi innych plików. W mobile.me był super iDisk, który automatycznie się synchronizował i mogłem sobie dowolne pliki w dowolnej strukturze przechowywać. A teraz co? Mam przejść na rozwiązanie typu DropBox, które nie jest już tak dobrze zintegrowane z MacOS?